Test

 

Od czwartku zaczęłam robić testy aby potwierdzić owulację. W sobotę wieczorem były 2 takie same kreski. Czyli w moim przypadku #bidronninggele nic nie rozregulowało. Dla pewności że owulacja się zakończyła zacznę przyjmować #wildyam we wtorek rano. 

Przyjmując mleczko pszczele nie czułam żadnej różnicy niż w cyklu bez, jedynie wydaje mi się ze owulacja była bardziej odczuwalna . 

Od jakiegoś czasu używam aplikacji na telefon, która nazywa się mój kalendarzyk. Według niej powinnam owulację mieć w sobotę i tak też było. Zwykle mam pozytywny test tego dnia , na który wskazuje aplikacja. 

Bidronninggelé (mleczko pszczele)

Dopiero 4 dzień od kiedy zaczęłam zażywać #mleczkopszczele. Różne są opinie na temat tego suplementu. Niektóre kobiety twierdza, że rozregulowal im się cykl lub ze owulacja się opóźnila lub jej wogole nie było. Ten preparat zapewne wskazany jest głównie dla kobiet, z nieregularnymi cyklami. Z kolei w niektórych klinikach stosujących metodę #invitro ten preparat jest wskazany w cyklu w którym się podchodzi do in vitro ze względu na to, że wpływa pozytywnie na jakość i ilość jajeczek.

 

Ja mam dość regularne cykle (26-29 dni) więc mam nadzieję, że za bardzo sobie ich nie rozreguluje. A nawet jeśli to uważam, że wszystkiego trzeba spróbować. 

Bidronninggelé i wild yam

W oczekiwaniu na #ivf postanowiłam spróbować metod polecanych na wielu norweskich forach internetowych. Znalazłam wiele wpisów kobiet, które twierdzą że pomogło im to zajść w ciąże. Jedna z nich jest #bidronninggele (mleczko pszczele) 

 

 

A druga to wild yam (dziki pochrzyn).

Są to preparaty które mozna kupić bez recepty w helse kost lub na stronie internetowej. Od dnia miesiączki należy przyjmować bidronninggele aż do owulacji. Po upewnieniu się , że owulacja była, zaczynamy z wild yam aż do okresu (który miejmy nadzieję nie nadejdzie). Dobrze jest stopniowo zmniejszać dawkę przed zbliżającą się datą okresu.

 

Zaczynam od dzisiaj bidronninggele. Na pewno nie zaszkodzi, a może się uda?

Tak czy nie

Mam takie dni kiedy zastanawiam się czy na pewno tego chce. Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym zrobić a mając dziecko jest się w jakiś sposób ograniczonym . Przeraża mnie perspektywa nieprzespanych nocy, dodatkowo dochodzi praca i obowiązki domowe. A gdzie czas dla siebie ? Nawet teraz wydaje mi się ze tego czasu mam za mało. Co jeśli nie będziemy się zgadzać z partnerem co do metod wychowywania? Właśnie to jest najgorsze w ciąży planowanej. Za dużo się myśli i analizuje. 

 Boję się tej całej procedury in vitro. Tych wszystkich hormonów, zmiany nastroju. Co jeśli partner nie będzie mnie w tym wspierał w takim stopniu w którym ja tego oczekuje? 

Pierwsza rozmowa

 

Rozmowa była o 9.30. Okazało się ze naszym lekarzem jest murzynka słabo mówiąca po norwesku… Cały czas mieszała norweski z polskim. Padły pytania typu czy palimy, pijemy, czy na coś chorujemy, ile czasu się staramy, czy mam regularne cykle – w sumie to co jest w podaniu. Krótko objaśnila co to jest in vitro rysujac mniej więcej na czym to polega itd. Mówiła też o innej metodzie zapłodnienia Ale w naszym przypadku będzie to in vitro. Zapytałam jaki będę miała protokół bo słyszałam że kobiety z endometrioza zwykle mają długi. Tak też będzie w moim przypadku chociaż sama przyznała ze zwykle za pierwszym razem jest długi protokół. Rozmowa trwała ok 10 min. Później badanie ginekologiczne. Wszystko pięknie. Po badaniu zapytałam jeszcze kiedy się zacznie cały proces. W odpowiedzi usłyszałam,ze mam zadzwonić w październiku jak dostanę okres, a przyjmowac leki zacznę najwcześniej luty/ marzec… 

Podanie o in vitro

Jeszcze przed drugą laparoskopią zgłosiłam się do fastlege z prośbą o wysyłanie podania o #invitro (procedura wspomagana przez państwo). Badania zrobiłam na miejscu u lekarza, dodatkowo partner musiał zrobić badania u swojego lekarza. Mój lekarz wypełnił moją część podania i partner z podaniem zgłosił się do swojego . Po wszystkich badaniach wysłałam podanie. Było to na początku czerwca 2017. Po ok 3 tygodniach dostalam list z wyznaczoną datą rozmowy i z prośbą o dostarczenie badań- których jak się okazało, mój lekarz nie zrobił (chodziło o AMH). Badanie robione w szpitalu, szpital przeslal wyniki do Rikshospitalet.

Wszystkie badania robiłam wcześniej w Polsce ale jak się okazało, nie są uznawane w Norwegii.

Data rozmowy  17.08, lecz musiałam przełożyć więc nowa datę dostaliśmy na 24.08.