Podsumowanie od dr Aleny z St Petersburg

Dostałam mail od dr Aleny.

 

Wysłałam dziś mail który otrzymałam z Grecji odnośnie niby za wysokiej fragmentacji dna. Zobaczymy co na to st Petersburg…

I bądź tu człowieku mądry…. Rozmowa ze Spiren.

Wczoraj rozmawiałam z kliniką spiren w Trondheim.

Dyskutowalismy mój przypadek. Twierdzą, że sperma jest w porządku….

Proponują zmienić stylulacje, i podawać zarodek w 5 dobie. Oni tylko 5-cio dniowe podają, twierdzą że bez sensu podawać w 2 czy 3 dobie.

Odradzają Grecję, twierdzą że tylko wyłudzają kasę i każą robić badania itp żeby zarobić. Więc mówią że lepiej np st Petersburg czy Hiszpanie wybrać.

Więc już mi Grecja nie po drodze…

 

Szok! Rozmowa z kliniką IVF SERUM

Rozmawialam dziś z Penny, lekarzem z ivf serum w Grecji.

I szok! Ona twierdzi, że fragmentacja dna 20% to zły wynik i chce w pierwszej kolejności tym się zająć!

Powiedziała, że to nie możliwe, żeby młoda kobieta, z idealnym amh i duża ilością jajeczek miała aż 6 ivf..  Więc kazała mi na razie odpocząć i mojemu partnerowi przepisała kuracje 40 dniową antybiotykiem…..

Później mamy przylecieć na 2 dni do Aten i zrobić kilka badań.

Zgłupiałam… Nikt wcześniej nie twierdził że taka fragmentacja może być problemem…

I teraz mam problem co robić…

 

Te badania są dość drogie…

 

I co teraz robić?

Penny mówiła że możliwe jest problem i u mnie ze słabymi komórkami, i u partnera ta fragmentacja za wysoka. Ale przecież z donorem też moje zarodki padły…

Tyle że to było zwykle ivf… A nasze zarodki były z aktywacją oocytów i picsi. I w 2 ostatnich podejściach były ładne, a jak wiele klinik twierdzi – po 3 dniu wkracza genom plemnika…..

Jest metoda, nazywa się MACS która pomaga przy fragmentacji dna spermy. Wiem, że np invicta i novum w Polsce to wykonują. Ale nie wiem jak to ogarnąć… Od nowa wszystkie badania trzeba robić, w konkretnych dniach cyklu, nie mogą być starsze niż 3 miesiące….

Nie mam pojęcia co robić.

Rozmowa z Panią B.

Dostałam od kliniki w st Petersburg namiar do kobiety z Polski, która pochodziła do in vitro u Olgi w st Petersburg.

Rozmawiałam z tą kobietą na Skype wczoraj.

In vitro w Polsce się nie udało. Trafiła do kliniki w Kopenhadze, ale z racji tego że maksymalny wiek w Danii był 45 lat, nie mogła być już w Danii leczona.

Lekarz wlasnie z kliniki w Danii polecil jej Rosję.

Polecala klinikę z całego serca. Lekarze robią wszystko żeby pomóc, bardzo interesują się pacjentem. Wspaniali ludzie, miasto, no i ma córeczkę dzięki Oldze…  Nie udało się za pierwszym razem, ale najważniejsze że się udało…

 

Co teraz???!!!

Dziś dzień oficjalnego testowania.

Zrobilam test, oczywiście negatywny od poniedziałku mam okres.

Rozmawialiśmy z partnerem o klinice w Rosji.

Są za i przeciw.

Za:

– dają gwarancję. Jeśli się nie uda, zwracają 80 % ceny

– jeśli raz się nie uda, próbują czegoś innego

– bardzo pozytywne opinie

– łatwy kontakt z kliniką, dostaje się własnego koordynatora

– całkiem inny program leczenia niż miałam do tej pory

– wierzą w moje komórki jajowe, skoro chcą dać gwarancję….

-…… nigdy nie byłam w Rosji

Przeciw:

– trzeba mieć za każdym razem vize która też trochę kosztuje

– droższa podróż

– więcej wizyt w st Petersburg, gdyż nie robią transferu w tym samym cyklu

– cena. 3 ivf z gwarancją to ok 100 000 kr….

-…. To Rosja…..

 

Więcej za niż przeciw…

Narazie największym przeciw jest cena…

Na poprzednie ivf w Danii wydaliśmy ponad 100 000 licząc z lekami, dodatkowymi procedurami, zakwaterowaniem itp….

Skontaktowałam się również z kliniką Bocian w Białymstoku, mamy wizytę u doktora Pietrzyckiego ostatniego dnia lipca.

Jeśli zaproponuje podobne leczenie jak Alena z st Petersburg, być może zdecydujemy się na jedno podejście w Bocianie….

Rozmowa z dr. Alena z st Petersburg

Po 10 zaczęłam rozmowę z dr. Alena.

Zaczęłyśmy od moich poprzednich podejść. Według niej, za krótko byłam stymulowana. Za każdym razem. Jednym problemem jest to, że nie ma wystarczających danych w journalach na temat zarodków, więc to będę musiała zdobyć szczególnie od Maigaard.

Tłumaczyła bardzo dokładnie jak to wszytko funkcjonuje, dlaczego uważają że powinno się podawać zarodki 5 dniowe i dlaczego zwykle decydują na podanie ich w innym cyklu.

Stwierdziła że jesteśmy ciężkim przypadkiem. Trudno wskazać czy to wina moich komórek czy spermy. Ale powiedziała, że szanse są. I zaproponowała nam 3 podejścia z gwarancją!!! Czyli jeśli się nie uda, to oddają 80 % sumy! A mówimy tu o 9 900 euro… Jeśli się nie uda wyhodować blaski przez pierwsze 2 podejścia, to możliwe że zaproponują dawczynie. Ale to się zobaczy.

I plan dla mnie byłby taki:

– przerwa teraz 3 mies. (i tak myślałam zacząć w październiku)

– tabletki antykoncepcyjne przez miesiąc

– dłuższa stymulacja żeby więcej dojrzałych bylo

– zarodki hodowane do 5 doby i zamrożone

– transfer po 3 miesiącach.

 

Ta klinika uważa że trzeba dobrze trafić w “implantation window”.  Twierdzą też że organizm jest zmęczony tymi wszystkimi lekami i musi odpocząć.

W moim przypadku, nawet jeśli ostatnie zarodki były ładne, to nie powinny być podawane tak szybko, bo skoro zawsze mam tyle jajeczek, to one produkują progesteron już przed owulacją. Więc jest go później za dużo, i dlatego endometrium nie jest gotowe na przyjęcie zarodka.

Musimy to przemyśleć.

Mam jeszcze dostać na e mail listę badań których ode mnie potrzebują.

I musimy ponownie wykonać test fragmentacji dna, bo to się zmienia..

 

Dziś rano robiłam test, oczywiście negatywny no i mam normalny okres….

 

 

 

 

O nie…

Wczoraj, czyli 10 dni po transferze zaczął mnie boleć brzuch jak na okres, a dziś zaczęło się plamienie….

Więc niestety, kolejne podejście nie udane… Poczekam jeszcze do dnia testu z odstawieniem leków.

Dostałam mail z St Petersburg o innej dacie rozmowy z lekarzem.

Konsultacja odbędzie się jutro o 10 rano.

Nie wiem co robić.

Mam dość tego całego In vitro, wszystkich leków, zastrzyków, wyrzeczeń…

Mam ochotę się poddać i o tym wszystkim zapomnieć….

Kiepska wiadomość pod koniec dnia….

Wlasnie dostałam mail z kliniki w st Petersburg.

A tak się nie mogłam doczekać tej rozmowy….. No cóż… Przynajmniej będę wiedziała czy obecne podejście się udało czy nie, bo tego samego dnia testuje…

A poza tym czas baaarddzzoo wolno leci… Niby mam dość zajęte dni, ale to dopiero minął tydzień od transferu! Jajniki mnie pobolewaja czasami, łapią mnie skurcze, ale zapewne jeszcze nie doszły całkiem do siebie. I jeszcze bolą mnie piersi, ale nie przywiązuje ogólnie uwagi tym razem do każdego szczegółu.

Więc jeszcze tylko tydzień i będzie wszystko wiadomo.

Kontaktowałam się z klinikami w Polsce i Czechach, ale póki co narazie jestem nastawiona na Rosję…

Seminarium z Olga z kliniki w st Petersburg

Dziś odbyło się seminarium.

 

oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor
oznor

Podsumowując :

Olga twierdzi, że należy hodowle w laboratorium przedłużyć do 5 dnia. Jeśli chodzi o transfer, to najlepiej zarodki w formie blastocysty zamrozić, i podać w innym cyklu, gdyż w tym samym cyklu co punkcja, organizm jest za bardzo zmęczony wszystkimi hormonami.

W dodatku endometrium zwykle jest już gotowe przed punkcją na przyjęcie zarodka, więc kilka dni po transferze może już nie być zdolne do przyjęcia zarodka.

Jeżeli chodzi o stymulacje, to woli mniejsze dawki ale dłużej, i lek na owulacje podaje gdy najmniejszy, a nie największy tak jak w większości klinik, pęcherzyk ma 18 mm.

Był oczywiście temat donacji komórek jajowych.

Ciekawe co powie o moim przypadku, i co z hodowla do blastocysty skoro moje tak długo nigdy nie przetrwały..

Konsultacje na Skype mam w piątek.