Zaskoczona nie jestem wynikiem. Już wczoraj bolała mnie głowa i brzuch na okres, a po południu zaczęło się plamienie
Zadzwoniłam do kliniki. Zapytałam od razu o plan następnego podejścia. Kobieta z którą rozmawiałam nie miała pojęcia więc poprosiłam o rozmowę z lekarzem. Mam zadzwonić w poniedziałek o 14.00. Mam nadzieję na inne leki, najlepiej menopur w połączeniu z jakimś innym lekiem typu gonal f. I nie będę się chciała zgodzić na podanie zarodków z tak duża fragmentacją.. Już wolę mieć anulowane podejście.
To było moje ostatnie podejście gdzie mogę mieć zwrócone z helfo za leki. Więc wyczytałam na którymś forum że można kupić tanio w Danii, płaci się tylko egenandel ok 4000 kr przy dużej sumie. Więc spróbuję tam je wykupić.
Czas dość szybko mi zleciał, mimo tego że siedziałam cały tydzień w domu. Dziś wracam do pracy, więc czas jeszcze szybciej zleci. Nie będę testowała wcześniej niz klinika zalecała. W tamtym roku też testowałam 2.02 w Riks…. Mam nadzieję że tym razem wynik będzie inny….
Od piątku dziwnie się czułam… Miałam skurcze, raz coś mnie mocno zakłuło że myślałam że upadne. Zapewne jajniki jeszcze nie doszły do siebie. W nocy nie mogłam spać, bo miałam skurcze. Tak było do niedzieli, w niedzielę się polepszylo. Zapewne jeszcze crinone robi swoje, pewnie stąd te objawy..
Dopiero zauważyłam że przy pierwszym podejściu podali mi innego zarodka niż myślałam.. . Dostałam zarodka w 3 dniu, który miał 8 komórek i 20% fragmentacji a nie jak myślałam wcześniej – tego z 10 % fragmentacji. Tego ostatniego zamrozili. W 2 dniu oba miały tylko 2 komórki a powinny mieć 4, więc może tu był problem..
Niestety, żaden z pozostałych zarodków nie przetrwał do 5 doby… Niektóre miały za dużo fragmentów, a niektóre przestały się dalej rozwijać… Więc ta sama sytuacja co ostatnio w Riks… Więc na pozytywny test nawet nie liczę… Brzuch mnie nadal boli, bardzo szybko się męczę, nie wyobrażam sobie ze miałabym teraz pracować….
Przyjrzałam się dokładniej tym moim zarodkom. I nie bardzo mi się podobają.. Widać że jest fragmentacja. Przejrzałam Journal z Riks, w każdym podejściu występowała spora fragmentacja, więc zapewne to jest powodem tego, że się nue udaje.
Napisałam więc do kliniki z zapytaniem o fragmentację tych 2 zarodków i dostałam odpowiedź że jest trochę fragmentacji ale najważniejsze że ładnie się dzieliły. Zapytałam również o to, czy ja mam dzwonić odnośnie reszty które mają w laboratorium – wyślą mail jeśli będzie coś do mrożenia Jeśli nie, to nie będzie żadnej wiadomości.
Przegrzebalam cały internet odnośnie fragmentacji. Bardzo niewiele zarodków nie ma jej wogole, i jest dużo przypadków gdzie piękne zarodki nie dają ciąży, a te z fragmentacją tak. Ogólnie uważa się, że do 20 % fragmentacji jest ok, ale im mniej tym lepiej. Zobaczymy jak to będzie w moim przypadku ..
Dlatego zarodki w Riks nie przeżyły odmrazania Właśnie przez to, że występowała duża fragmentacja. Znalazłam klinikę w Kopenhadze, gdzie usuwają fragmentację z zarodka i wtedy szansę na ciąże są takie same jakby od początku tej fragmentacji nie było. Więc jesli to się będzie powtarzać, może warto będzie się wybrać właśnie tam.
Dostałam 2 zarodki, 4 komórkowe. Dostałam 1 z ivf a drugi z icsi.
Rozmawialiśmy dość długo z lekarzem. I ivf i icsi dały dobre rezultaty, więc icsi jest u nas nie potrzebne. Jedynie niepokojące jest to, jak rozwijają się zarodki które pozostały do dalszego rozwoju. Zamiast 2, i później 4 komórek miały np 1 i 4. Jest to dość częste u jego pacjentów. I nie wiadomo dlaczego tak jest. Ale był pozytywnie nastawiony do tych 2 które dostałam. Boję się tylko żeby nie było tak samo jak w ostatnim podejściu w Riks.. Teraz tylko czekać 2 tyg 2.02 mam zrobić test sikany (dostałam w kliniki) i do niech zadzwonić z wynikiem.
Zadzwoniłam rano do kliniki, dziś transfer. Dostanę 2, oba są dobrej jakości . Gdy zapytałam dlaczego, dostałam odpowiedź że lekarz twierdzi że wtedy są większe szanse. Oczywiście się zgodziłam na 2. Resztę spróbują przetrzymac do blastocysty.
Transfer o 12.00, więc dopytam czy to 2 z ivf czy icsi i czy ivf czy icsi są lepszej jakości.
Później wybraliśmy się do muzeum sztuki nowoczesnej Aros. Głównie ze względu na tęczę na dachu.
Później zajrzelismy do kawiarni jednego z najlepszych baristów na świecie, który nazywa się Søren Stiller Markussen (ten na zdjęciu poniżej . Fantastyczne miejsce.
Po wyjściu z kawiarni zadzwoniłam do laboratorium. Z 16 zostało 10 i są dobrej jakości. 6 było zapłodnionych ivf, 10 icsi ale nie pamiętam ile która metoda udało się zapłodnić. Nie wszytskie były dojrzałe stąd ten wynik. Co do transferu jeszcze nie wiadomo. Jutro mam dzwonić o 8.30 i albo będzie transfer jutro o 12.00 albo we wtorek. Pani z którą rozmawiałam ma nadzieję że będzie to wtorek.. I tyle narazie wiadomo….
Brzuch trochę pobolewa, ale nie tak samo jak po każdej punkcji w Riks. Jeszcze zapewne przeciwbólowe działają. Ja będzie boleć mogę brać paracet, małe krwawienie normalne, ale jakby coś się działo niepokojącego to mam dzwonić.
Co mnie zdziwiło to to, że crinone dopiero za 2 dni mam zacząć brać… W Riks zaraz po punkcji pierwsza dawkę trzeba było zaaplikować.
Dziś mam odpoczywać i mało się ruszać że względu na to, że aż 16 jajeczek pobrali.
Zapytałam czy będą czekać 5 dni, narazie trudno odpowiedzieć okaże się więcej jutro
Leżąc już na fotelu dostałam morfine przez wenflon. Więc odlot totalny. Lekarz bardzo ostrożny, spokojny, pielęgniarka co jakiś czas pochodziła do mnie i gladzila po ręku. Czułam tylko 3 czy 4 uszczypniecia w sumie nic więcej… Nie to co w Riks… Po zejściu z fotela praktycznie brzucha nie czułam. Teraz leżę i odpoczywam na fotelu z poduszka grzewczą na brzuchu, mam tu być godz na obserwacje. Dostałam jedzenie, słodycze i kawę, pielęgniarka co chwilę pyta czy czegoś potrzebujemy. I tak powinno być…
Odnośnie jajeczek… 6 zapłodnia ifv, a 10 icsi. Zobaczymy tyko ile przeżyje, ile dojrzałych i jak się będą dzielić….